poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział 4

Nadal nie mogę w to uwierzyć, moja podświadomość stara się z całych sił ominąć dzielącą nas barierę i chwycić mnie za ramię by wyprowadzić w końcu z tej szkoły. Ale ja idę. Niall prawdopodobnie miał już dość czekania i odjechał dawno do domu, przeproszę go jak wrócę. Najważniejsze teraz jest to by po cichu wemknąć się do pokoju profesorów i wykraść dane Harry'ego. Nie wiem dlaczego to robię, zapewniałem i przysięgałem sobie, że nie będę się nim interesować, ale widok mężczyzny szarpiącego tego chłopaka utknął mi w pamięci. Jest w tej części wspomnień, które są przykre. Nie mogę tak tego zostawić, widać że ojciec Harry'ego jest ostry, aż za bardzo. Boję się pomyśleć co dzieje się w domu, skoro ma czelność tak zachowywać się w akademii. Pukam do drzwi, powinno nikogo nie być w środku bo zaczęły się już kolejne zajęcia, ale lepiej dmuchać na zimne. Czekam. Nikt nie odpowiada, zaciskam dłoń na klamce i otwieram drzwi. Nikogo nie ma i wchodzę do środka, rozglądając się, wypuszczam powietrze z ust. Nie zdawałem sobie nawet sprawę z tego, że wstrzymywałem je przez ten cały czas. Podchodzę do szafki pana Robinsona i przekręcam kluczyk zostawiony w zamku, zaczynam palcami przewracać różne teczki szukając tych, zaczynających się na "S". Jest. W końcu pod koniec, trafiam na "Styles Harry", zamykam na chwilę oczy upewniając się czy to jest dobry pomysł. Nie jest. To bardzo zły pomysł. 
Otwieram teczkę. 
Jest tutaj wszystko, jego zdjęcie, imiona rodziców, data urodzenia i to na czym mi najbardziej zależało; adres zamieszkania. Z torby wyciągam długopis i zeszyt z którego szybko wyrywam skrawek papieru zapisując na nim adres. Odkładam wszystko na swoje miejsce, zamykam kluczyk i podchodzę ostrożnie do drzwi. Przysłuchuję się, czy na korytarzu nie słychać jakiś kroków, na szczęście moje uszy nic nie usłyszały. Otwieram drzwi, chwaląc i błogosławiąc przy tym panu Charliemu za to, że je naoliwił. Zadowolony i z poczuciem ulgi opuszczam szkołę, jest we mnie panika, że mój plan nie wypali ale zaszedłem tak daleko, że cóż... musi się udać. 

Tak jak się spodziewałem, Nialla nie ma. Może to i lepiej? Przynajmniej nie będzie mnie męczył pytaniami dlaczego jestem takim idiotą i zrobię wszystko po cichu. 
Dom Harry'ego znajduje się parę ulic dalej i nie ma opcji bym tam poszedł na na nogach, nigdy nie byłem fanem spacerów. Podchodzę na przystanek i patrzę na godziny odjazdu, uh... był piętnaście minut temu. Następny ma być za piętnaście minut, poczekam tyle, przynajmniej będę mieć czas na obmyślenie mojego bezmyślnego planu. Więc pojadę do domu Harry'ego i... właśnie, co dalej? Mam zapukać, a może wejść tak po prostu? Nie to na pewno odpada. Zapukać. Jeżeli otworzy Harry, to będzie nasza pierwsza rozmowa i od czego miałbym zacząć? Czy wszystko u niego w porządku? Ale ja go nawet nie znam, więc to musi być okropnie dziwne. A jak to będzie jego tata? Wtedy byłoby jeszcze gorzej. Siadam na ławce i kopie znajdujący się obok stopy kamyk, myśląc nad tym wszystkim, jakie to wkurzające że nie mogę odpuścić. Coś w tym chłopaku jest, coś bardzo niepokojącego i przyciągającego, jak magnez. Po paru minutach widzę zbliżający się autobus, upewniam się że mam wystarczająco pieniędzy w kieszeni by starczyło na bilet, oraz tę nieszczęsną kartkę papieru z adresem Harry'ego. Wsiadam do czerwonego autobusu, kupuję bilet i siadam pośrodku wpatrując się w szybę by mieć dobry widok na ulice i przystanki. Sprawdzam godzinę; dochodzi dwudziesta pierwsza. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest odpowiednia pora na niezapowiedziane odwiedziny, ale już nie ma odwrotu. Słyszę w głośnikach, że zbliżamy się do mojego wyznaczonego celu. Wstaje z miejsca i podchodzę do drzwi, poprawiając fryzurę. One otwierają się i chłodne powietrze bucha na mnie, przyprawiając o ciarki. Latarnie oświetlają numery domów, po paru chwilach i chodzenia wzdłuż chodnika, znajduje odpowiedni adres.
Dom Harry'ego.
Przez otaczający mrok nie widzę zbytnio wyglądu budynku, ale zgaduję, że jest on dwupiętrowy. W jednym z okien na dole świeci światło, więc ktoś musi być w domu. Podchodzę niepewnie, szybko oddychając, bojąc się tego co zaraz się stanie. Naciskam na dzwonek do drzwi i czekam, nic się nie dzieje. Może wyszli, a zostawili światło na wszelki wypadek? Już mam odchodzić, kiedy słyszę zbieganie ze schodów. Zamieram, zamek w drzwiach się przekręca, a ja stoję jak wryty gdy drzwi się otwierają, a za nimi stoi zdziwiony Harry Styles, patrzący na mnie szerokimi oczami i jest... wygląda na przestraszonego? Patrzymy tak na siebie, Harry ma na sobie spodnie od dresu i bluzkę z długim rękawem.
-Co tutaj robisz?!- krzyczy. Szybko ogląda się za siebie. Już wiem dlaczego, bo chwilę potem słyszę, rozdrażniony głos. 
-Z kim gadasz?!- to musi być jego ojciec. 
-Z-z nikim, ktoś się pomylił.- Harry zamyka szybko drzwi i wychodzi na zewnątrz. Stoimy twarzą w twarz patrząc na siebie. 
-Przyszedłem bo... Dlaczego twój tata jest taki zły?- pytam szybko, zapominając o sprawie z którą przyszedłem. 
-Nie ważne.- mówi unikając mojego wzroku.- Więc?
-Podobno, nie będziesz już chodził na zajęcia. 
Chłopak patrzy w przestrzeń, rozmyślając o czymś, po czym znowu kieruje swoje zielone oczy na mnie.- Louis, proszę. Nie rozmawiajmy o tym. To nie jest twoja sprawa. 
-Wszystko w porządku? Widziałem...
-Dlaczego cię to interesuje?- pyta spoglądając na mnie podejrzliwie. 
-Um...- jak mam odpowiedzieć na to pytanie, skoro sam nie wiem? 
-Harry?!- znowu ten gruby głos. Chłopak spina się i szybko chwyta za klamkę.
-To nie jest twoja sprawa Louis.- Harry chce już wyjść, ale w drzwiach pojawia się mężczyzna z korytarza, z lekkim zarostem i zirytowanym spojrzeniem.- Niepotrzebnie przyjechałeś.- mówi cicho i bez słowa omija ojca. 
Mężczyzna posiada kamienną twarzą i bez słowa, studiując mnie wzrokiem zamyka drzwi. Kolejne co da się usłyszeć to przekręcanie zamka i cichnące dudnienie dużych stóp. Co to miało być? Widać było, że Harry był podenerwowany i można by było powiedzieć że nawet stał i rozmawiał ze mną w lęku. A potem jego surowy ojciec pojawił się w drzwiach. Stanowczo coś mi tutaj nie pasuje. Odwracam się i ruszam w kierunku przystanku, mając nadzieję, że autobusy jeszcze jeżdżą, rzucam okiem jeszcze raz w stronę domu chłopaka i widzę, że postać ojca Stylesa zasuwa zasłony. Marszczę brwi i ruszam w drogę powrotną, mając kłębek myśli w głowie i wspominając całe zajście. Mam nadzieję, że zobaczę Harry'ego na kolejnych zajęciach, chociaż w duchu w to wątpię. 

________________________________________________
Wiem, że rozdział jest krótki, ale musiałam coś dodać.. 
Wszystkie błędy poprawie i za nie z góry przepraszam
Jak tam u was?
Nie było 10 komentarzy, było 5. 
Ale i tak postanowiłam poświęcić mój czas i napisać dla was x 
Mam nadzieję, że się spodobał!
Pozdrawiam serdecznie i całuję, 
Miłego tygodnia :) x 

10 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ