13 luty- piątek
-Mam
nadzieję, że jesteście zadowoleni ze swoich par, bo nie możecie ich zmienić.-
ostrzega Robinson, a mi nawet nie śni się myśleć o zmianie partnera.
-Co
będziemy malować?- pytam.
-Waszym
zadaniem jest namalować obrazy w formie 3D.- Szeptem mówię do
Nialla, że nasz obraz będzie na pewno jednym z najlepszych, z czym mój
przyjaciel z uśmiechem się zgadza.- Macie na to dwie lekcje. Życzę powodzenia.
-Co
namalujemy?- pyta Niall.
-Hm…
Sam nie wiem. Może…- pomyślmy, chce żeby nasz obraz był wyjątkowy i godny
zawieszenia na złotej ścianie –bo właśnie tak nazywa się miejsce z najlepszymi
pracami—, musi być to coś oryginalnego.- Mam pomysł. Namalujmy dwóch ludzi,
kobietę i mężczyznę, którzy są postaciami z obrazu, mężczyzna jest
przedstawiony na jasnym tle, a kobieta na ciemnym, dalej… um… mężczyzna
wychodzi z ramy i chce przenieść kobietę na tę jasną stronę bo widzi, że ona
jest smutna, i oboje wychodzą ze swoich ram. Co o tym myślisz?- Nial stoi z
otwartą buzią i patrzy na mnie z oszołomieniem.
-Jak
na to wpadłeś?!- pyta z niedowierzaniem, a ja tylko się śmieje.
-No
to, może być?
-Pytanie!-
blondyn dołącza do mojego śmiechu.
***
Malujemy,
ja zajmuję się kobietą, a Niall mężczyzną. Swoją postać ukazuję jako smutną
kobietę o szarych oczach i lekko zaróżowionych ustach z kręconymi, brązowymi
włosami, opadającymi na lewe ramię. Jedna noga wychodzi poza ramę obrazu. Bezimienna
chce się wydostać z ciemnego kręgu jaki ją otacza i próbuję dosięgnąć
wyciągniętej dłoni mężczyzny którego maluję mój przyjaciel. Kobieta ubrana jest
w ciemnozieloną, długą suknię jaką nosiło się jeszcze w dawnych czasach.
Mężczyzna o którym wcześniej mówiłem, jest ciemnowłosym człowiekiem, ma wąsy
tego samego koloru co włosy. Wyciąga on rękę poza ramę by dosięgnąć kobiety,
jest ubrany w jasny brązowy garnitur. Para wygląda jak ludzie jeszcze sprzed
dwudziestego pierwszego wieku, a może nawet starsi. Myślę, że zdążymy dokończyć
obraz w połowie kolejnej lekcji ponieważ w ciągu tej zdążyliśmy już namalować ludzi. Jednak musimy jeszcze zrobić dokładnie ramy, tak aby wszystko wyglądało
bardzo realistycznie, jakby faktycznie nasze postacie wychodziły ze swoich
ram. Uznaliśmy, że zrobimy je w kolorze złotym, oba. Kończy się lekcja, a ja
tym samym kończę ciemnozieloną farbą kolorować suknię kobiety. Ukradkiem
spoglądam w stronę Harry’ego, on i Danny są pochłonięci swoim dziełem
uśmiechając się przy tym jak dzieci, eh… „Chciałbyś to być ty.” mówi
podświadomość, a ja nie ważne jak bardzo chciałbym się jej sprzeciwić, nie mogę, bo to
prawda chciałbym być teraz na miejscu Danny’ego. Obiecałem sobie, że już
więcej nie będę zawracał sobie głowy chłopakiem z lokami, łatwo mówić, trudno
zrobić, święta prawda. Ale to tylko zauroczenie, a każde zauroczenie mija, z
tym też tak się stanie.
-Louis!-
krzyczy Niall, a wszyscy łącznie ze mną odwracają się w stronę blondyna –Harry
też—. Patrzę na moją pracy i okazuje się, że z sukienki ciągnie się długa smuga
ciemnozielonej farby, no i proszę, zamyśliłem się, odwróciłem uwagę i teraz mam
za swoje.
-Przepraszam
Niall.- nie mam pojęcia co robić, na dodatek czuje presję wszystkich oczu na
sobie, Harry’ego również, czuje jak mnie obserwuje, nie mogę się odwrócić,
teraz muszę opanować sytuację, ale nie wiem jak.
-Dobra,
um… farba wyschnie, a my namalujemy ścieżkę prowadzącą do dwóch obrazów. Nie
będzie się rzucać w oczy i będzie dobrze wyglądać.
-Niall… To bardzo dobry pomysł!
-Zdarza
mi się.- chłopak wypina dumnie pierś zadowolony z uznania. Słyszymy dzwonek
obwieszczający koniec lekcji.- Zbieramy się. Chodź, jest piątek. Postawię ci
drinka.- śmieje się blondyn.
-Okej,
ale jeszcze pójdę do łazienki.
Kieruję
się korytarzem w stronę łazienki, skręcam w odpowiedni korytarz i nagle zaważam
wysokiego mężczyznę z poszarpanymi czarnymi włosami, jego mina nie wygląda na
zadowoloną, można powiedzieć że jest wkurzony. Omijamy się, a nasze spojrzenia
się krzyżują, nie zwracam na to szczególnej uwagi i idę dalej, czując jak mój
pęcherz nie wytrzymuje powstrzymującego moczu. Wchodzę do środkowa
wykafelkowanego pomieszczenia. Stoję przy bidecie i po paru minutach czuję
wielką ulgę. Wychodzę z łazienki i uświadamiam sobie, że zapomniałem swojej
torby która teraz leży w klasie, mam nadzieję, że jest jeszcze otwarta. Podbiegam
do sali i widzę, że drzwi są uchylone, co więcej słyszę odbywającą się w niej
rozmowę. Podchodzę bliżej i nasłuchuje, ktoś się z kimś kłoci, nie zaraz… to
więcej niż jedna osoba, chyba trzy. Modląc się by nikt mnie nie zauważył
wychylam głowę i widzę przodem do mnie Pana Robinsona, i… o matko! Ten wysoki
mężczyzna z którym się minąłem na korytarzu właśnie trzyma mocno za ramię
Harry’ego i krzyczy.
-Mój
syn nie będzie chodził na te śmieszne zajęcia!- warczy i wstrząsa Harrym.
-Tato,
ale ja chce!- chłopak próbuje się wyswobodzić z mocnego uścisku ojca.
-Proszę
pana, zapewniam że Harry dobrze sobie radzi na naszych zajęciach, wszyscy go
tutaj lubią i…
-Niech
pan się nie wtrąca, powiedziałem co chciałem. Nie spodziewajcie się go na
następnych zajęciach.- mówi przez zaciśnięte zęby i rusza w stronę wyjścia,
szybko przyklejam się plecami do ściany i patrzę jak dobrze zbudowany mężczyzna
wyprowadza Harry’ego z pomieszczenia.
Wzrok
mój i Harry’ego się odnajduje, widać w oczach chłopaka tyle różnych emocji,
tyle zdezorientowania, wstydu, żalu… Serce mi pęka widząc jak ze spuszczoną
głową skręca w inny korytarz by opuścić to miejsce, możliwe że na zawsze. Myśl,
że mogę go już więcej nie zobaczyć sprawia, że zasycha mi w gardle. Nigdy z
nim nie rozmawiałem, ale tak bardzo bym chciał, nie mogę tak tego zostawić,
zawsze dostawałem to czego chciałem. Harry to jak zakazany owoc, chcesz go
dostać, myślisz o nim, ale nie możesz się zbliżyć. Jednak, dlaczego nie mogę?
Wydaje mi się, że… ah no tak, ten chłopak mnie po prostu onieśmiela i nie mam
bladego pojęcia jak się przy nim zachować. Mimo wszystko, wchodzę do pokoju i
widzę nauczyciela siedzącego przy biurko, głęboko nad czymś rozmyślającego.
-Co
tutaj się działo?- pytam najspokojniej jak potrafię. Twarz pana Antoniego
wygląda na taką zmęczoną, kiwa głową i macha ręką.
-Wiedziałem,
że coś jest nie tak z tym chłopakiem.
-Nie
rozumiem.- marszczę brwi.
-I
nie zrozumiesz bo się nie dowiesz Louis, przepraszam ale nie powinienem o tym z
tobą rozmawiać. Wybacz mi.- nauczyciel wstaje i zaczyna zbierać swoje rzeczy
skupiając się tylko na wykonywanej czynności. Robinson, zawsze był dla mnie
miły, mieliśmy dobry kontakt, więc dlaczego mi nie powie? Czy chodzi o te całe poufne wiadomości
dotyczące uczniów, czy jak to się nazywa? Szlak, będę musiał sam dowieść się
prawdy. „To nie jest twoja sprawa Louis”, mówi podświadomość, a ja pierwszy raz
chcę się jej sprzeciwić, nie powinienem, to jest złe, bezmyślne i
prawdopodobnie głupie, ale nigdy nie byłem do końca normalny.
_____________________
Witajcie x
Mam nadzieję, że spodobał wam się ten rozdział :)
Bardzo proszę o komentarze, z racji tego że dzisiaj skończyły mi się ferie i jutro zaczynam szkołę *nienienienienie* oraz mam w tym tygodniu sprawdziany, muszę to zrobić: 10 komentarzy = następny rozdział.
Bardzo proszę o komentarze, z racji tego że dzisiaj skończyły mi się ferie i jutro zaczynam szkołę *nienienienienie* oraz mam w tym tygodniu sprawdziany, muszę to zrobić: 10 komentarzy = następny rozdział.
Miłego tygodnia misie i powodzenia w szkole x
Znowu rozdział skończył się w ciekawym momencie :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem co zrobi teraz Louis i kiedy w końcu zacznie rozmawiać z Harrym.
Czekam na następny rozdział ;D
@Monia_Poland_1
Świetny rozdział! Zdaje mi się, czy naprawdę zastosowałaś się do moich rad? Czyta się o wiele lepiej! Zdaj sprawdziany na szóstki z plusem, powodzenia. Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńMalu x
jejuśku, znowu super, posyłam wielkie pudło motywacji i weny xx ☺☺☺
OdpowiedzUsuńjejku no, czekam na rozdział, a tu nic... proszę dodaj coś ❤ xx
OdpowiedzUsuń