poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział 4

Nadal nie mogę w to uwierzyć, moja podświadomość stara się z całych sił ominąć dzielącą nas barierę i chwycić mnie za ramię by wyprowadzić w końcu z tej szkoły. Ale ja idę. Niall prawdopodobnie miał już dość czekania i odjechał dawno do domu, przeproszę go jak wrócę. Najważniejsze teraz jest to by po cichu wemknąć się do pokoju profesorów i wykraść dane Harry'ego. Nie wiem dlaczego to robię, zapewniałem i przysięgałem sobie, że nie będę się nim interesować, ale widok mężczyzny szarpiącego tego chłopaka utknął mi w pamięci. Jest w tej części wspomnień, które są przykre. Nie mogę tak tego zostawić, widać że ojciec Harry'ego jest ostry, aż za bardzo. Boję się pomyśleć co dzieje się w domu, skoro ma czelność tak zachowywać się w akademii. Pukam do drzwi, powinno nikogo nie być w środku bo zaczęły się już kolejne zajęcia, ale lepiej dmuchać na zimne. Czekam. Nikt nie odpowiada, zaciskam dłoń na klamce i otwieram drzwi. Nikogo nie ma i wchodzę do środka, rozglądając się, wypuszczam powietrze z ust. Nie zdawałem sobie nawet sprawę z tego, że wstrzymywałem je przez ten cały czas. Podchodzę do szafki pana Robinsona i przekręcam kluczyk zostawiony w zamku, zaczynam palcami przewracać różne teczki szukając tych, zaczynających się na "S". Jest. W końcu pod koniec, trafiam na "Styles Harry", zamykam na chwilę oczy upewniając się czy to jest dobry pomysł. Nie jest. To bardzo zły pomysł. 
Otwieram teczkę. 
Jest tutaj wszystko, jego zdjęcie, imiona rodziców, data urodzenia i to na czym mi najbardziej zależało; adres zamieszkania. Z torby wyciągam długopis i zeszyt z którego szybko wyrywam skrawek papieru zapisując na nim adres. Odkładam wszystko na swoje miejsce, zamykam kluczyk i podchodzę ostrożnie do drzwi. Przysłuchuję się, czy na korytarzu nie słychać jakiś kroków, na szczęście moje uszy nic nie usłyszały. Otwieram drzwi, chwaląc i błogosławiąc przy tym panu Charliemu za to, że je naoliwił. Zadowolony i z poczuciem ulgi opuszczam szkołę, jest we mnie panika, że mój plan nie wypali ale zaszedłem tak daleko, że cóż... musi się udać. 

Tak jak się spodziewałem, Nialla nie ma. Może to i lepiej? Przynajmniej nie będzie mnie męczył pytaniami dlaczego jestem takim idiotą i zrobię wszystko po cichu. 
Dom Harry'ego znajduje się parę ulic dalej i nie ma opcji bym tam poszedł na na nogach, nigdy nie byłem fanem spacerów. Podchodzę na przystanek i patrzę na godziny odjazdu, uh... był piętnaście minut temu. Następny ma być za piętnaście minut, poczekam tyle, przynajmniej będę mieć czas na obmyślenie mojego bezmyślnego planu. Więc pojadę do domu Harry'ego i... właśnie, co dalej? Mam zapukać, a może wejść tak po prostu? Nie to na pewno odpada. Zapukać. Jeżeli otworzy Harry, to będzie nasza pierwsza rozmowa i od czego miałbym zacząć? Czy wszystko u niego w porządku? Ale ja go nawet nie znam, więc to musi być okropnie dziwne. A jak to będzie jego tata? Wtedy byłoby jeszcze gorzej. Siadam na ławce i kopie znajdujący się obok stopy kamyk, myśląc nad tym wszystkim, jakie to wkurzające że nie mogę odpuścić. Coś w tym chłopaku jest, coś bardzo niepokojącego i przyciągającego, jak magnez. Po paru minutach widzę zbliżający się autobus, upewniam się że mam wystarczająco pieniędzy w kieszeni by starczyło na bilet, oraz tę nieszczęsną kartkę papieru z adresem Harry'ego. Wsiadam do czerwonego autobusu, kupuję bilet i siadam pośrodku wpatrując się w szybę by mieć dobry widok na ulice i przystanki. Sprawdzam godzinę; dochodzi dwudziesta pierwsza. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest odpowiednia pora na niezapowiedziane odwiedziny, ale już nie ma odwrotu. Słyszę w głośnikach, że zbliżamy się do mojego wyznaczonego celu. Wstaje z miejsca i podchodzę do drzwi, poprawiając fryzurę. One otwierają się i chłodne powietrze bucha na mnie, przyprawiając o ciarki. Latarnie oświetlają numery domów, po paru chwilach i chodzenia wzdłuż chodnika, znajduje odpowiedni adres.
Dom Harry'ego.
Przez otaczający mrok nie widzę zbytnio wyglądu budynku, ale zgaduję, że jest on dwupiętrowy. W jednym z okien na dole świeci światło, więc ktoś musi być w domu. Podchodzę niepewnie, szybko oddychając, bojąc się tego co zaraz się stanie. Naciskam na dzwonek do drzwi i czekam, nic się nie dzieje. Może wyszli, a zostawili światło na wszelki wypadek? Już mam odchodzić, kiedy słyszę zbieganie ze schodów. Zamieram, zamek w drzwiach się przekręca, a ja stoję jak wryty gdy drzwi się otwierają, a za nimi stoi zdziwiony Harry Styles, patrzący na mnie szerokimi oczami i jest... wygląda na przestraszonego? Patrzymy tak na siebie, Harry ma na sobie spodnie od dresu i bluzkę z długim rękawem.
-Co tutaj robisz?!- krzyczy. Szybko ogląda się za siebie. Już wiem dlaczego, bo chwilę potem słyszę, rozdrażniony głos. 
-Z kim gadasz?!- to musi być jego ojciec. 
-Z-z nikim, ktoś się pomylił.- Harry zamyka szybko drzwi i wychodzi na zewnątrz. Stoimy twarzą w twarz patrząc na siebie. 
-Przyszedłem bo... Dlaczego twój tata jest taki zły?- pytam szybko, zapominając o sprawie z którą przyszedłem. 
-Nie ważne.- mówi unikając mojego wzroku.- Więc?
-Podobno, nie będziesz już chodził na zajęcia. 
Chłopak patrzy w przestrzeń, rozmyślając o czymś, po czym znowu kieruje swoje zielone oczy na mnie.- Louis, proszę. Nie rozmawiajmy o tym. To nie jest twoja sprawa. 
-Wszystko w porządku? Widziałem...
-Dlaczego cię to interesuje?- pyta spoglądając na mnie podejrzliwie. 
-Um...- jak mam odpowiedzieć na to pytanie, skoro sam nie wiem? 
-Harry?!- znowu ten gruby głos. Chłopak spina się i szybko chwyta za klamkę.
-To nie jest twoja sprawa Louis.- Harry chce już wyjść, ale w drzwiach pojawia się mężczyzna z korytarza, z lekkim zarostem i zirytowanym spojrzeniem.- Niepotrzebnie przyjechałeś.- mówi cicho i bez słowa omija ojca. 
Mężczyzna posiada kamienną twarzą i bez słowa, studiując mnie wzrokiem zamyka drzwi. Kolejne co da się usłyszeć to przekręcanie zamka i cichnące dudnienie dużych stóp. Co to miało być? Widać było, że Harry był podenerwowany i można by było powiedzieć że nawet stał i rozmawiał ze mną w lęku. A potem jego surowy ojciec pojawił się w drzwiach. Stanowczo coś mi tutaj nie pasuje. Odwracam się i ruszam w kierunku przystanku, mając nadzieję, że autobusy jeszcze jeżdżą, rzucam okiem jeszcze raz w stronę domu chłopaka i widzę, że postać ojca Stylesa zasuwa zasłony. Marszczę brwi i ruszam w drogę powrotną, mając kłębek myśli w głowie i wspominając całe zajście. Mam nadzieję, że zobaczę Harry'ego na kolejnych zajęciach, chociaż w duchu w to wątpię. 

________________________________________________
Wiem, że rozdział jest krótki, ale musiałam coś dodać.. 
Wszystkie błędy poprawie i za nie z góry przepraszam
Jak tam u was?
Nie było 10 komentarzy, było 5. 
Ale i tak postanowiłam poświęcić mój czas i napisać dla was x 
Mam nadzieję, że się spodobał!
Pozdrawiam serdecznie i całuję, 
Miłego tygodnia :) x 

10 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ

niedziela, 1 marca 2015

ROZDZIAŁ 3



13 luty- piątek

-Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni ze swoich par, bo nie możecie ich zmienić.- ostrzega Robinson, a mi nawet nie śni się myśleć o zmianie partnera.
-Co będziemy malować?- pytam.
-Waszym zadaniem jest namalować obrazy w formie 3D.- Szeptem mówię do Nialla, że nasz obraz będzie na pewno jednym z najlepszych, z czym mój przyjaciel z uśmiechem się zgadza.- Macie na to dwie lekcje. Życzę powodzenia.
-Co namalujemy?- pyta Niall.
-Hm… Sam nie wiem. Może…- pomyślmy, chce żeby nasz obraz był wyjątkowy i godny zawieszenia na złotej ścianie –bo właśnie tak nazywa się miejsce z najlepszymi pracami—, musi być to coś oryginalnego.- Mam pomysł. Namalujmy dwóch ludzi, kobietę i mężczyznę, którzy są postaciami z obrazu, mężczyzna jest przedstawiony na jasnym tle, a kobieta na ciemnym, dalej… um… mężczyzna wychodzi z ramy i chce przenieść kobietę na tę jasną stronę bo widzi, że ona jest smutna, i oboje wychodzą ze swoich ram. Co o tym myślisz?- Nial stoi z otwartą buzią i patrzy na mnie z oszołomieniem.
-Jak na to wpadłeś?!- pyta z niedowierzaniem, a ja tylko się śmieje.
-No to, może być?
-Pytanie!- blondyn dołącza do mojego śmiechu.

***


Malujemy, ja zajmuję się kobietą, a Niall mężczyzną. Swoją postać ukazuję jako smutną kobietę o szarych oczach i lekko zaróżowionych ustach z kręconymi, brązowymi włosami, opadającymi na lewe ramię. Jedna noga wychodzi poza ramę obrazu. Bezimienna chce się wydostać z ciemnego kręgu jaki ją otacza i próbuję dosięgnąć wyciągniętej dłoni mężczyzny którego maluję mój przyjaciel. Kobieta ubrana jest w ciemnozieloną, długą suknię jaką nosiło się jeszcze w dawnych czasach. Mężczyzna o którym wcześniej mówiłem, jest ciemnowłosym człowiekiem, ma wąsy tego samego koloru co włosy. Wyciąga on rękę poza ramę by dosięgnąć kobiety, jest ubrany w jasny brązowy garnitur. Para wygląda jak ludzie jeszcze sprzed dwudziestego pierwszego wieku, a może nawet starsi. Myślę, że zdążymy dokończyć obraz w połowie kolejnej lekcji ponieważ w ciągu tej zdążyliśmy już namalować ludzi. Jednak musimy jeszcze zrobić dokładnie ramy, tak aby wszystko wyglądało bardzo realistycznie, jakby faktycznie nasze postacie wychodziły ze swoich ram. Uznaliśmy, że zrobimy je w kolorze złotym, oba. Kończy się lekcja, a ja tym samym kończę ciemnozieloną farbą kolorować suknię kobiety. Ukradkiem spoglądam w stronę Harry’ego, on i Danny są pochłonięci swoim dziełem uśmiechając się przy tym jak dzieci, eh… „Chciałbyś to być ty.” mówi podświadomość, a ja nie ważne jak bardzo chciałbym się jej sprzeciwić, nie mogę, bo to prawda chciałbym być teraz na miejscu Danny’ego. Obiecałem sobie, że już więcej nie będę zawracał sobie głowy chłopakiem z lokami, łatwo mówić, trudno zrobić, święta prawda. Ale to tylko zauroczenie, a każde zauroczenie mija, z tym też tak się stanie.
-Louis!- krzyczy Niall, a wszyscy łącznie ze mną odwracają się w stronę blondyna –Harry też—. Patrzę na moją pracy i okazuje się, że z sukienki ciągnie się długa smuga ciemnozielonej farby, no i proszę, zamyśliłem się, odwróciłem uwagę i teraz mam za swoje.
-Przepraszam Niall.- nie mam pojęcia co robić, na dodatek czuje presję wszystkich oczu na sobie, Harry’ego również, czuje jak mnie obserwuje, nie mogę się odwrócić, teraz muszę opanować sytuację, ale nie wiem jak.
-Dobra, um… farba wyschnie, a my namalujemy ścieżkę prowadzącą do dwóch obrazów. Nie będzie się rzucać w oczy i będzie dobrze wyglądać.
-Niall… To bardzo dobry pomysł!
-Zdarza mi się.- chłopak wypina dumnie pierś zadowolony z uznania. Słyszymy dzwonek obwieszczający koniec lekcji.- Zbieramy się. Chodź, jest piątek. Postawię ci drinka.- śmieje się blondyn.
-Okej, ale jeszcze pójdę do łazienki.

Kieruję się korytarzem w stronę łazienki, skręcam w odpowiedni korytarz i nagle zaważam wysokiego mężczyznę z poszarpanymi czarnymi włosami, jego mina nie wygląda na zadowoloną, można powiedzieć że jest wkurzony. Omijamy się, a nasze spojrzenia się krzyżują, nie zwracam na to szczególnej uwagi i idę dalej, czując jak mój pęcherz nie wytrzymuje powstrzymującego moczu. Wchodzę do środkowa wykafelkowanego pomieszczenia. Stoję przy bidecie i po paru minutach czuję wielką ulgę. Wychodzę z łazienki i uświadamiam sobie, że zapomniałem swojej torby która teraz leży w klasie, mam nadzieję, że jest jeszcze otwarta. Podbiegam do sali i widzę, że drzwi są uchylone, co więcej słyszę odbywającą się w niej rozmowę. Podchodzę bliżej i nasłuchuje, ktoś się z kimś kłoci, nie zaraz… to więcej niż jedna osoba, chyba trzy. Modląc się by nikt mnie nie zauważył wychylam głowę i widzę przodem do mnie Pana Robinsona, i… o matko! Ten wysoki mężczyzna z którym się minąłem na korytarzu właśnie trzyma mocno za ramię Harry’ego i krzyczy.
-Mój syn nie będzie chodził na te śmieszne zajęcia!- warczy i wstrząsa Harrym.
-Tato, ale ja chce!- chłopak próbuje się wyswobodzić z mocnego uścisku ojca.
-Proszę pana, zapewniam że Harry dobrze sobie radzi na naszych zajęciach, wszyscy go tutaj lubią i…
-Niech pan się nie wtrąca, powiedziałem co chciałem. Nie spodziewajcie się go na następnych zajęciach.- mówi przez zaciśnięte zęby i rusza w stronę wyjścia, szybko przyklejam się plecami do ściany i patrzę jak dobrze zbudowany mężczyzna wyprowadza Harry’ego z pomieszczenia.
Wzrok mój i Harry’ego się odnajduje, widać w oczach chłopaka tyle różnych emocji, tyle zdezorientowania, wstydu, żalu… Serce mi pęka widząc jak ze spuszczoną głową skręca w inny korytarz by opuścić to miejsce, możliwe że na zawsze. Myśl, że mogę go już więcej nie zobaczyć sprawia, że zasycha mi w gardle. Nigdy z nim nie rozmawiałem, ale tak bardzo bym chciał, nie mogę tak tego zostawić, zawsze dostawałem to czego chciałem. Harry to jak zakazany owoc, chcesz go dostać, myślisz o nim, ale nie możesz się zbliżyć. Jednak, dlaczego nie mogę? Wydaje mi się, że… ah no tak, ten chłopak mnie po prostu onieśmiela i nie mam bladego pojęcia jak się przy nim zachować. Mimo wszystko, wchodzę do pokoju i widzę nauczyciela siedzącego przy biurko, głęboko nad czymś rozmyślającego.
-Co tutaj się działo?- pytam najspokojniej jak potrafię. Twarz pana Antoniego wygląda na taką zmęczoną, kiwa głową i macha ręką.
-Wiedziałem, że coś jest nie tak z tym chłopakiem.
-Nie rozumiem.- marszczę brwi.
-I nie zrozumiesz bo się nie dowiesz Louis, przepraszam ale nie powinienem o tym z tobą rozmawiać. Wybacz mi.- nauczyciel wstaje i zaczyna zbierać swoje rzeczy skupiając się tylko na wykonywanej czynności. Robinson, zawsze był dla mnie miły, mieliśmy dobry kontakt, więc dlaczego mi nie powie? Czy chodzi o te całe poufne wiadomości dotyczące uczniów, czy jak to się nazywa? Szlak, będę musiał sam dowieść się prawdy. „To nie jest twoja sprawa Louis”, mówi podświadomość, a ja pierwszy raz chcę się jej sprzeciwić, nie powinienem, to jest złe, bezmyślne i prawdopodobnie głupie, ale nigdy nie byłem do końca normalny. 

_____________________
Witajcie x 
Mam nadzieję, że spodobał wam się ten rozdział :)
Bardzo proszę o komentarze, z racji tego że dzisiaj skończyły mi się ferie i jutro zaczynam szkołę *nienienienienie* oraz mam w tym tygodniu sprawdziany, muszę to zrobić: 10 komentarzy = następny rozdział.


Miłego tygodnia misie i powodzenia w szkole x

czwartek, 26 lutego 2015

ROZDZIAŁ 2



11 luty – środa,

Razem z Niallem wracamy po zajęciach do naszego przestronnego, średniej wielkości mieszkania, obok centrum miasta. Nie jest to biedne osiedle, ale też nie bogate, po prostu średnie, obok centrum.

Stoję w kuchni oparty o blat zastanawiając się nad jedną rzeczą, a mianowicie: na zajęciach zadaniem było opisanie naszych ostatnich odczuć, więc dlaczego na palecie barw Harry’ego widniały same szare, ciemne i puste kolory? Przez moją głowię przelatuje wspomnienie, gdy nasze oczy po raz pierwszy się spotkały, w dniu gdy jego smukłe, długie i proste nogi stanęły przy świeżej sztaludze na jego pierwszych zajęciach w naszej grupie, ich zieleń była taka piękna, ale niestety wyblakła, jakby jakaś farba wpadła w ich konsystencję i przyciemniła blask, który był zdecydowanie zbyt piękny.
-Może jeszcze nie skończył malować, a do początku wybrał te ciemniejsze kolory.- Niall odzywa się, wchodząc do pomieszczenia i widząc moją minę. No tak, prawdopodobnie wyraz mojej twarzy mówi sam za siebie.
-Ale zawsze kończymy nasze prace na jednej lekcji, musimy je kończyć.
-Harry jest nowy, może Robinson dał mu trochę luzu na początek.- to co powiedział mój przyjaciel, wcale nie było takie głupie, może miał nawet racje, a ja niepotrzebnie zatracałem sobie tym głowę?
A może przesadzam ze wszystkim? Może on jest radosnym chłopakiem na jakiego wygląda, a ja sam wymyślam sobie, że jest inaczej, dopisując własne urojenia. Nie powinienem się przejmować, przecież ja nawet go nie znam, nie wiem o nim nic, jedynie to że ma na imię Harry, ma cudowny, obdarzony chrypą głos, piękne loki oraz oczy. To tyle. Poza tym jestem pewien, że jest hetero, więc tym bardziej nie mam na co liczyć. Potrząsam głową z nadzieją, że to pomoże moim myślą wylecieć z głowy, blondyn obok tylko dziwnie się na mnie popatrzył, unosząc jedną brew i wyszedł zaraz po otrzymanym esemesie by odpisać. Kieruję się w stronę pokoju, by wziąć czyste bokserki i dresy do spania, wchodzę do mojego niebieskiego, prosto urządzonego pokoju i podszedłszy do szafy wyciągam ubrania.

Leżę w łóżku i patrzę tępo w sufit, jutro mam zajęcia tym razem te normalne, w weekendy, wtorki i czwartki nie mamy zajęć w akademii, a jestem prawie pewny że nic ważnego nie było do nauczenia się jutro, przecież za niedługo koniec semestru, a moje oceny nie są takie złe, poza tym wątpię by jakaś wiedza wpadłaby mi do głowy po ostatnich dwóch zajęciach artystycznych. Mocniej naciągam na siebie kołdrę i zamykam oczy, odpłynąwszy w krainę snu, jedyne co widzę to tylko najbardziej przystojny mężczyzna jakiego dane mi były poznać. „Tylko”, drwi moja podświadomość, jako odpowiednik „dobranoc”.

12 luty- czwartek

Minęły lekcje, jak przeczuwałem, nie straciłem wiele za moje wczorajsze odpuszczenie nauki, razem z Niallem, Zaynem i Liamem idziemy do pobliskiej kawiarni, zjeść coś i napić się kawy. Czas spędzamy na rozmowach, głównie to Liam jest rozmówcą, opowiadając nam o jego nowej miłości Amy. Słuchając jego wypowiedzi, odwracam głowę i spoglądam na ulicę, za wielką szybą zmrużam oczy zauważając znajomą postać, to Harry. Idzie ulicą ze słuchawkami w uszach i okularach przeciwsłonecznych, wzdycham, wygląda tak dobrze, chciałbym chociaż chwilę z nim pogadać, ale przypominam sobie moje postanowienie z wczorajszego wieczoru i zamknąwszy oczy, otwieram je raz jeszcze, chłopaka już nie ma, ciekawe dokąd poszedł. Miał przez ramię przewieszoną torbę, więc możliwe że wracał zza zajęć. Nie chcę o tym myśleć, obracam się w stronę przyjaciół i słucham relacji z dzisiejszego dnia każdego z nich.
 -Hej Lou, jak na zajęciach?- pyta Zayn.
-Przepraszam, ale ja też na nie chodzę.- wtrąca się Niall, udając urażonego.
-Wybacz Niall.- śmieje się kolega.- Hej Lou i Niall, jak na zajęciach?
-Dobrze, mamy nowego studenta i powiem ci, że jest cholernie przystojny.- mówi z entuzjazmem Niall, a ja mam ochotę walnąć go z liścia w twarz.
-Nie wiedziałem, że gustujesz w facetach Horan.- komentuje żartobliwie Liam.
-On jest zajęty, przez Louisa.- Obracam gwałtownie głowę w stronę Nialla.
-Wcale nie!- protestuje.
-Hej, spokojnie, my nic nie mówimy.- chłopaki unoszą ręce w geście obronnym.

Dalsza rozmowa jest wypełniona śmiechem, żartami, ciastkami, kawą oraz rodzącymi się pomysłami w mojej głowie, jak by to ukarać Nialla za wypaplanie chłopakom o Harrym.

13 luty- piątek

Pan Robinson o dziwno wchodzi punktualnie do klasy z uśmiechem na twarzy oraz kawą w prawej ręce.
-Dzień dobry! Jak się macie w piątek?- wita nas swoim przyjaznym tonem.
-Dobrze, a co u pana?!- krzyczy Robert i macha na powitanie, jest on jednym z tych dowcipnisiów w klasie, jednak czasami jego żarty są  po prostu bez sensu i nie na miejscu.
-Cóż, u mnie tak samo. Byłem zadowolony z waszych prac, macie w sobie potencjał.
Rozglądam się po klasie, Robinson nie przyniósł żadnego niedokończonego pejzażu, a Harry stoi przy swojej sztaludze przygotowany, z czystą paletą i białym płótnem przed sobą, w takim razie chłopak musiał dokończyć pracę w poniedziałek czyli użył tych wszystkich ciemnych kolorów, nie powinno mnie to interesować, bo to nie moja sprawa, ale to już było niekontrolowane, zastanawia mnie to i byłem tym… poruszony? Spoglądam wymownie na Nialla, chłopak rozumie o co mi chodzi, ale jedynie wzrusza ramiona w geście nie wiedzy. „Nie zaprzątaj sobie tym głowy, nie wiesz co namalował.” doradzała mi podświadomość, no tak, nie wiem co namalował, może to nie było coś strasznego, wręcz przeciwnie, na przykład.. sam nie wiem, jakiś szaro-czarny pies? Czemu nie. Włączam ponownie uwagę na słowa pana Antoniego, bierze on do ręki kartkę i długopis, przypatruje się naszej klasie i zaczyna coś pisać. Po paru chwilach kończy i zwraca się do nas.
-Dzisiaj podzielimy się w grupy.- wszyscy jesteśmy nieco zaskoczeni, tylko trochę, ale bardziej zastanawia nas z kim będziemy pracować, mam małą nadzieję, że zostanę połączony w parze z Harrym.- Alex i Jennifer, Olvier i Sam, Louis i Niall, Ray i Natalie, Rose i Julie, Danny i Harry.- skończył czytać listę, ja i Niall przybijamy sobie piątki, zapowiada się nie tylko najlepszy obraz ale też najwięcej zabawy.
Mała część mnie żałuje, że nie mogę być z Harrym, ale kiedy popatrzyłem się w jego stronę i ujrzałem jak razem z Dannym cieszą się ze wspólnej pracy, cały żal zniknął, widać że chłopak ma dobre towarzystwo, a ja w ogóle go nie interesuje, ani trochę. Uśmiecham się do Nialla i zapewniam że nasz obraz zawiśnie na ścianie, a Harry? Hm… niech sobie radzi. 

____________________________
Rozdział dwa!
Mam nadzieję, że się spodobał jest nieco krótszy od poprzedniego x
Bardzo proszę o komentarze, one bardzo motywują. 

czytasz = komentujesz

poniedziałek, 23 lutego 2015

ROZDZIAŁ 1



11 luty – środa  

Idziemy wraz z Niallem w stronę naszej akademii zaraz po skończeniu zajęć. Myślałem o tym nowym chłopaku, w klasie uśmiechał się do każdego innego studenta i puszczał oczko do dziewczyn, jednak coś w jego oczach było. Coś bardzo skryte pod wieloma maskami, a może tylko mi się wydawało?
Wchodzimy do sali, jest ona w kolorze kremowych, w rogach stoją złożone sztalugi, na ścianie są powieszone szafki na których w kubkach stoją różne rodzaje pędzli, pozostałe części ścian są zapełnione obrazami znanych malarzy lub też pracami jednych z najzdolniejszych studentów, używane sztalugi są postawione w równych od siebie odstępach, tworząc półkole na środku, każdy ma swoje wybrane miejsce które zajmuje od początku roku. Stoję przy swojej która jest prawie po środku, a na stanowisku obok mnie stoi blondyn, jesteśmy jako jedni z pierwszych, więc mamy czas odłożyć nasze torby i przygotować się na dzisiejsze lekcje. Uwielbiam te trzy dni w tygodniu kiedy mogę wciągnąć się w wir malarstwa i sztuki, od dziecka lubiłem rysować, od małych szkiców ołówkiem do malowania obrazów farbami plakatowymi. Moimi ulubionymi malarzami jest oczywiście Pablo Picasso i John Constable, ich obrazy przede wszystkim zainspirowały mnie do tworzenia własnych dzieł, mimo iż jestem jednym z lepszych którzy tutaj uczęszczają to, nie pokazuje nikomu swoich prac, które trzymam u siebie w domu, jedynie Niall o nich wie. Cieszę się, że mogę z nim dzielić moją pasję, poza tym on sam dobrze sobie radzi z pędzlem i potrafi stworzyć kuszące oko obrazy. Lubię to robić, naprawdę, patrzeć jak różnokolorowe smugi farb z białego płótna tworzą pejzaż, niesamowity obraz. Każde dzieło artysty ma coś w sobie, piękny obraz jest malowany z uczuciem, przedstawia obecny stan i duszę artysty. Każdy ma w sobie zagadkę, Sam w swoich pracach umieszcza coraz częściej na drugim planie zakochaną parę lub też papugi nierozłączki, przypatrując się jej dziełom można wywnioskować, że poznała kogoś nowego i ich relacja idzie w naprawdę dobrą stronę. Olivier który właśnie wszedł do klasy był człowiekiem cichym i spokojnym, nie był popularny, a na jego obrazach zazwyczaj widnieje tylko jeden człowiek w ciemności lub pogrążony w czytaniu książki, Ray za to ukazuje pogodę ducha i duszę towarzystwa gdyż bardzo rzadko w swojej twórczości przedstawia znudzoną osobę czy też samotnego człowieka. Na naszych zajęciach rzadko, bardzo rzadko bywamy łączeni w pary, bardziej skupia się uwagę na własnej wyobraźni by w zadaniach poleconych przez nauczyciela pokazać coś swojego, nauczyć się podporządkowywać chęci innych ludzi, ale dawać coś swojego, by było autentyczne, nie ważne czy jest to pierwszoplanowa rzecz, czy jakiś mały punkt w tle. Bardziej niż malowanie krajobrazów, lubię w moich dziełach przedstawiać ludzi, zdarza się że poza zajęciami w szkole i w akademii siadam na ławce w parku i rysuje jakichś przechodni którzy mnie zainteresują. Czy to samotny pan zawsze siedzący w tym samym miejscu lub jedna z tych kobiet oczekujących na noc z innym facetem by kupić kolejną nową sukienkę. W malowaniu chodzi o to by szukać inspiracji gdzie się da, czasami jest nawet w tych najdrobniejszych rzeczach, niewidocznych na pierwszy rzut oka.
Kiedy zbliżała się godzina siedemnasta, czyli czas rozpoczęcia zajęć do klasy wszedł on. W chwili kiedy dwa dni temu zobaczyłem go w klasie moje serce pobiło dwa razy szybciej, a gdy spojrzał w moją stronę, a nasze spojrzenia się spotkały biło już pięć razy mocniej. Może to przez jego brązowe, loki które pokazują każdy kierunek mapy świata, dobrze zbudowane ciało, piękny uśmiech czy też najpiękniejsze zielone oczy. Tego dnia, wyszedł na środek klasy i przedstawił się słowami: „Mam na imię Harry Styles i przyszedłem tutaj, żeby oderwać się od codzienności.”
Chłopak idzie w stronę swojej nowej sztalugi, która stała obok Danny’ego, chłopaki nawiązali dobry kontakt i Harry nie czuł się wyobcowany, to dobrze. Patrzę ukradkiem jak odkłada swoją torbę na ziemię przy ścianie i wita się z każdy miłym uśmiechem, na pierwszy rzut oka wydaje się naprawdę fajną i pogodną osobą. Odwracam wzrok by nie przyłapał mnie na patrzeniu na niego, zawsze wiedziałem że jestem homoseksualistą  nigdy się z tym nie kryłem, taka jest natura człowieka i urodziłem się właśnie taki, to że inni mogą tego nie akceptować nie zamęcza mi głowy, ponieważ nie będę udawał że pociągają mnie kobiety, bo tak nie jest. Dobrze się z nimi dogaduje, ale na romans nie ma co liczyć, jeżeli chodzi o miłość, to dawno nie byłem w związku, w poważnym związku, ale gdy do klasy wszedł chłopak teraz rozmawiający i śmiejący się z innymi studentami ponownie poczułem to ukłucie mówiące „poznaj go”, „podejdź”, to była chyba moja podświadomość, która nie raz mi pomagała w chwili zwątpienia. Patrzę na Nialla, który bawił się telefonem, a potem na zegarek. Nauczyciel jeszcze się nie zjawił, a jest dziesięć minut po siedemnastej, wzruszam ramionami, zapewne znowu się zagadał z panią Merlin, co zdarza mu się dosyć często. Znów zwracam się w stronę Nialla, jest pochłonięty graniem w jakąś bezsensowną grę, szturcham go łokciem, a on natychmiast wyłącza urządzenie i spogląda na mnie pytającym wzrokiem.
-To jest właśnie Harry.- mówię i wymownie ruszam głową w tył. Chłopak podąża oczami za moim ruchem i unosi wysoko brwi w geście, że rozumie.
-No, Lou. Powiem ci, że miałeś rację. Jest niezły.- patrzę na niego zdziwiony. Niall uspokój się, on jest mój. Oh, co ja mówię… staram się zachować swoje dziwne myśli z tyłu głowy.
Niall szybko obraca wzrok, a ja oglądam się na czynnik który wywołał w nim taką reakcje, okazuje się to być Harry patrzący się w naszą stronę i uśmiechający się pod nosem. Jak najdelikatniej, ale też najszybciej obracam głowę, tak jak zrobił to mój przyjaciel. Na szczęścia w tej samej chwili do klasy wszedł pan Robinson, nasz nauczyciel od początku mojego uczęszczania tutaj, czyli jakieś sześć lat, odkąd wraz z rodzicami przeprowadziliśmy się do Londynu, gdy miałem szesnaście lat. Śmiechy ucichły i teraz wpatrujemy się wyczekująco na pana, który niedawno skończył czterdzieści pięć lat, ubrany jest w czarną koszulę oraz jeansy i wykłada wszystkie papiery ze swojej teczki na biurko, jest jednym z tych wyluzowanych nauczycieli i nie ma z nim „kosy”, a z racji tego jest szanowany przez uczniów.
-Witajcie moi drodzy.- wita nas, a ja uśmiecham się na miło zapowiadające się zajęcia.- Harry, jeśli nie wiesz, pamiętaj że nasze lekcje trwają wraz z przerwą trzy godziny.- zwraca mu uwagę, a chłopak jedynie przytakuję.- Wracając, chcę abyście dzisiaj narysowali pejzaż, ma on pokazywać wasze ostatnie odczucia.
Zadanie nie wydaje się trudne, przynajmniej dla mnie, wiem co czuję ostatnio, spokój i wszystko układa się w moim życiu dobrze, postanawiam że narysuję pole wiejskie blisko spokojnie płynącego strumyka, parę ptaków i drzew powiewających lekko na wietrze. Obraz wypełnia całą moja głowę i jestem nim pochłonięty, zabieram się do tworzenia, każde dzieło musi zostać skończone na jednej lekcji, tylko grupowe trwają całe dwie. Minęło parę minut, odruchowo obracam się w stronę sztalugi Harry’ego, patrzy się na płótno zamyślony, dlaczego nic nie maluje? Jego wzrok jest taki bezradny, jakby nie wiedział w jaki kolor zamoczyć pędzel, nie ma koncepcji? A może, nie wie co czuje… W każdym razie nie zanosi się na to by szybko zaczął.
-Jak ci idzie Tomlinson?- pyta pan Robinson zatrzymując się obok mnie.- Hm… całkiem nieźle. Oby tak dalej, widać że jak na razie jesteś spokojnym człowiekiem.- śmieje się, a zmarszczki pojawiają się w około jego oczu.
Następnie podchodzi do jak zawsze cichej i ubranej na czarno Jennifer, a gdy patrzy na jej paletę barw, która wypełniona jest tylko zimnymi kolorami kiwa bezradnie głową, to już tradycja. Ona po prostu jest jedną z tych punkowych dziewczyn których nikt nie rozumie, a swoje odczucia wylewa na kartkę i są ważne tylko dla niej, nie interesuje ją opinia innych. Podczas gdy ja maluje, nauczyciel albo przechadza się po klasie i obserwuje pracę innych, albo zatrzymuje się by napić się kawy którą ze sobą przyniósł. W połowie mojej pracy, akurat dzwoni dzwonek na przerwę, przyglądam się obrazowi Niall’a i uśmiecham się ciepło, jego białe płótno teraz zapełnione brązowymi kolorami, mieszającymi się z żółtymi, przedstawia domek letniskowy podczas upalnego lata. Niektórym może się wydawać, że uczniowie zmyślają swój nastrój by nie być pod kręgiem pytań, na przykład dlaczego ktoś czuje się źle, ale nie, tutaj tak nie jest, w tym miejscu każdy jest otwarty i szczery jeżeli w grę wchodzi malowanie, prawdziwy artysta maluje z uczuciem jakie się w nim kłębi i by zdobywać szczeble kariery oraz umiejętności trzeba być uczciwym. Pogodziliśmy się z tym i nikt nikogo nie udaję. Uwielbiam to miejsce, tutaj mogę być po prostu sobą.

Przerwa dziesięciominutowa szybko minęła, przez ten czas większość czasu, praktycznie cały, z mini wyjściem do toalety spędziłem jak zawsze na gadaniu z Niallem. Jednak w pewnym momencie, kiedy większość uczniów wyszła na zewnątrz lub była pochłonięta rozmowami i nie zwracała uwagi na nic innego, ja dostrzegłem że Robinson rozmawia z Harrym i jego mina jest niepocieszona, jakby zmartwiona, podszedłem bliżej, ale tak aby mnie nie zauważyli.
-Harry, dlaczego twoja kartka jest prawie pusta?- zapytał, a chłopak tylko wzruszył nonszalancko ramionami.
-Po prostu nie wiem co narysować.
-A wiesz co czujesz?- to pytanie zatkało jakby chłopaka.
-Tak, wiem i zaraz zabiorę się do malowania.- uśmiechnął się jak dziecko.
-No dobrze.- szybko wróciłem na swoje miejsce jak gdyby nigdy nic, a Niall tylko starał się powstrzymać śmiech, szturchnąłem go w brzuch.
Studenci zaczęli zbierać się ponownie do klasy i kończyć swoje dzieła. Połowa osób już skończyła, ja jeszcze uzupełniam detale, gdy mój obraz jest gotowy a do końca zajęć zostało piętnaście minut, myślę w tym czasie o wyglądzie chłopaka z burzą włosów, jest on naprawdę niecodziennej urody i grzechem byłoby powiedzieć, że nie jest pociągający, zdążyłem zauważyć, że nie jedna dziewczyn patrzyła na niego ukradkiem lub puszczała oczko, co… niestety -dla mnie- czasami odwzajemniał.
Lekcje dobiegły końca, pan Robinson zbiera wszystkie prace jak zawsze i jako jeden z pierwszych wychodzi z pokoju, robi to bardzo często, jednak rzadko kiedy kogoś to interesowało. Ja i Niall jesteśmy gotowi do wyjścia, Harry’ego dawno nie ma w klasie, jednak zostawił swoją nie posprzątaną paletę, oh… dlaczego znajdują się na niej tylko czarny, biały oraz szary kolor? 

___________________________
______________
Witam z pierwszym rozdziałem! 
Dziękuje strasznie za tyle wejść i komentarzy pod prologiem!
Mam nadzieję, ze pierwszy rozdział się wam spodobał i was nie zawiodłam :) 
Proszę o komentarze x 

czytasz + komentujesz = mnie motywujesz x

sobota, 21 lutego 2015

Prolog




 -Niall! Nie uwierzysz!
Mówi Louis wchodząc do ich wspólnego mieszkania  zaraz po zakończonych zajęciach na których tego dnia nie było jego najlepszego przyjaciela.
On i Niall oboje zapisali się na zajęcia z malarstwa w szkole artystycznej w Londynie „The Art. Academy”. Louis dlatego, że był wiernym miłośnikiem sztuki, umiał dobierać odpowiednie kolory, tworzyć wyraziste barwy, szkicować oraz potrafił namalować obrazy budzące podziw wśród innych, Niall, dlatego że miał po prostu wolny czas, jednak on sam nie radził sobie źle z trzymaniem pędzla.
-Co się stało?- odpowiada blondyn wstając z kanapy przerywając tym samym oglądanie jakiegoś TV show.
-Na naszych zajęciach jest nowy student.
-Oh serio? Jak ma na imię?
-Harry Styles. Jest naprawdę fajny i bardzo przystojny.- Mówi Louis siadając na kanapie, jednak jego mina nie przedstawia entuzjazmu.
Niall zauważa postawę przyjaciela i siada obok.
-Skoro tak jest, to, Lou… Dlaczego jesteś taki przygnębiony?
Chłopak patrzy na niego i odpowiada:
-Bo miał najsmutniejsze oczy jakie kiedykolwiek widziałem… 



____________________________________
Mamy prolog! 
Mam nadzieję, że wam się spodobał i zaciekawił. 
Proszę o komentarze, które mnie bardzo zmotywują!  

środa, 18 lutego 2015

WPROWADZENIE

Witajcie! Poniżej chcę wam przedstawić podstawowe informacje dotyczące opowiadania które za niedługo zacznę tutaj publikować. Co mnie natchnęło do napisania opowiadania o Larry'm Stylinson'ie? Sama nie wiem, to po prostu przyszło samo, długo pomysł siedział mi w głowie, ah  jestem bardzo podekscytowana! Opowiadanie jest mojego autorstwa mam nadzieję, że was zaciekawi i się spodoba :) 


Tytuł: "I will paint you" 

Bohaterzy głowni: Harry Styles & Louis Tomlinson (Larry Stylinson) 

Autorka: Patrycja lub black dress
Kontakt: Twitter 

Gatunek: romans, dramat 

Czas akcji: rok nieokreślony, Harry zaczyna 19 lat, a Louis 22.

Opis fabuły:

Louis Tomlinson jest miłośnikiem sztuki, chodzi na zajęcia w szkole artystycznej w Londynie. Pewnego dnia w klasie zjawia się chłopak z burzą brązowych loków który od pierwszego dnia zwraca uwagę Louis’a i wywraca jego życie do góry nogami, a zajęcia artystyczne staną się jeszcze ciekawsze niż były poprzednio. Louis jednak nie zdaje sobie sprawy w co się wpakowuje wraz z poznaniem nowego chłopaka co próbuje ukryć Harry?

AU gdzie Louis jest miłośnikiem sztuki i zakochuje się w nowym studencie szkoły artystycznej o cudownych lokach, ale pięknych oczach które zawsze pozostają smutne. 

If you let me, I'll paint you because colors in your eyes lost their luster
___

Zapraszam również do oglądnięcia zwiastuna:




Jeżeli wam się podoba i chcielibyście być informowani o następnych rozdział zostawcie komentarz z waszym user'em do twitter'a :)