11 luty – środa,
Razem
z Niallem wracamy po zajęciach do naszego przestronnego, średniej wielkości
mieszkania, obok centrum miasta. Nie jest to biedne osiedle, ale też nie
bogate, po prostu średnie, obok centrum.
Stoję
w kuchni oparty o blat zastanawiając się nad jedną rzeczą, a mianowicie: na
zajęciach zadaniem było opisanie naszych ostatnich odczuć, więc dlaczego na palecie barw Harry’ego
widniały same szare, ciemne i puste kolory? Przez moją głowię przelatuje
wspomnienie, gdy nasze oczy po raz pierwszy się spotkały, w dniu gdy jego
smukłe, długie i proste nogi stanęły przy świeżej sztaludze na jego pierwszych
zajęciach w naszej grupie, ich zieleń była taka piękna, ale niestety wyblakła,
jakby jakaś farba wpadła w ich konsystencję i przyciemniła blask, który był
zdecydowanie zbyt piękny.
-Może
jeszcze nie skończył malować, a do początku wybrał te ciemniejsze kolory.-
Niall odzywa się, wchodząc do pomieszczenia i widząc moją minę. No tak, prawdopodobnie
wyraz mojej twarzy mówi sam za siebie.
-Ale
zawsze kończymy nasze prace na jednej lekcji, musimy je kończyć.
-Harry
jest nowy, może Robinson dał mu trochę luzu na początek.- to co powiedział mój
przyjaciel, wcale nie było takie głupie, może miał nawet racje, a ja
niepotrzebnie zatracałem sobie tym głowę?
A
może przesadzam ze wszystkim? Może on jest radosnym chłopakiem na jakiego
wygląda, a ja sam wymyślam sobie, że jest inaczej, dopisując własne urojenia.
Nie powinienem się przejmować, przecież ja nawet go nie znam, nie wiem o nim
nic, jedynie to że ma na imię Harry, ma cudowny, obdarzony chrypą głos, piękne
loki oraz oczy. To tyle. Poza tym jestem pewien, że jest hetero, więc tym
bardziej nie mam na co liczyć. Potrząsam głową z nadzieją, że to pomoże moim
myślą wylecieć z głowy, blondyn obok tylko dziwnie się na mnie popatrzył,
unosząc jedną brew i wyszedł zaraz po otrzymanym esemesie by odpisać. Kieruję się
w stronę pokoju, by wziąć czyste bokserki i dresy do spania, wchodzę do mojego
niebieskiego, prosto urządzonego pokoju i podszedłszy do szafy wyciągam
ubrania.
Leżę
w łóżku i patrzę tępo w sufit, jutro mam zajęcia tym razem te normalne, w
weekendy, wtorki i czwartki nie mamy zajęć w akademii, a jestem prawie pewny że
nic ważnego nie było do nauczenia się jutro, przecież za niedługo koniec
semestru, a moje oceny nie są takie złe, poza tym wątpię by jakaś wiedza wpadłaby
mi do głowy po ostatnich dwóch zajęciach artystycznych. Mocniej naciągam na
siebie kołdrę i zamykam oczy, odpłynąwszy w krainę snu, jedyne co widzę to
tylko najbardziej przystojny mężczyzna jakiego dane mi były poznać. „Tylko”,
drwi moja podświadomość, jako odpowiednik „dobranoc”.
12 luty- czwartek
Minęły
lekcje, jak przeczuwałem, nie straciłem wiele za moje wczorajsze odpuszczenie
nauki, razem z Niallem, Zaynem
i Liamem idziemy do pobliskiej kawiarni, zjeść coś i napić
się kawy. Czas spędzamy na rozmowach, głównie to Liam jest rozmówcą,
opowiadając nam o jego nowej miłości Amy. Słuchając jego wypowiedzi, odwracam
głowę i spoglądam na ulicę, za wielką szybą zmrużam oczy zauważając znajomą
postać, to Harry. Idzie ulicą ze słuchawkami w uszach i okularach
przeciwsłonecznych, wzdycham, wygląda tak dobrze, chciałbym chociaż chwilę z
nim pogadać, ale przypominam sobie moje postanowienie z wczorajszego wieczoru i
zamknąwszy oczy, otwieram je raz jeszcze, chłopaka już nie ma, ciekawe dokąd
poszedł. Miał przez ramię przewieszoną torbę, więc możliwe że wracał zza zajęć.
Nie chcę o tym myśleć, obracam się w stronę przyjaciół i słucham relacji z
dzisiejszego dnia każdego z nich.
-Hej Lou, jak na zajęciach?- pyta Zayn.
-Przepraszam,
ale ja też na nie chodzę.- wtrąca się Niall, udając urażonego.
-Wybacz
Niall.- śmieje się kolega.- Hej Lou i Niall, jak na zajęciach?
-Dobrze,
mamy nowego studenta i powiem ci, że jest cholernie przystojny.- mówi z
entuzjazmem Niall, a ja mam ochotę walnąć go z liścia w twarz.
-Nie
wiedziałem, że gustujesz w facetach Horan.- komentuje żartobliwie Liam.
-On
jest zajęty, przez Louisa.- Obracam gwałtownie głowę w stronę Nialla.
-Wcale
nie!- protestuje.
-Hej,
spokojnie, my nic nie mówimy.- chłopaki unoszą ręce w geście obronnym.
Dalsza
rozmowa jest wypełniona śmiechem, żartami, ciastkami, kawą oraz rodzącymi się
pomysłami w mojej głowie, jak by to ukarać Nialla za wypaplanie chłopakom o
Harrym.
13 luty- piątek
Pan
Robinson o dziwno wchodzi punktualnie do klasy z uśmiechem na twarzy oraz kawą
w prawej ręce.
-Dzień
dobry! Jak się macie w piątek?- wita nas swoim przyjaznym tonem.
-Dobrze,
a co u pana?!- krzyczy Robert i macha na powitanie, jest on jednym z tych
dowcipnisiów w klasie, jednak czasami jego żarty są po prostu bez sensu i nie na miejscu.
-Cóż,
u mnie tak samo. Byłem zadowolony z waszych prac, macie w sobie potencjał.
Rozglądam
się po klasie, Robinson nie przyniósł żadnego niedokończonego pejzażu, a Harry
stoi przy swojej sztaludze przygotowany, z czystą paletą i białym płótnem przed
sobą, w takim razie chłopak musiał dokończyć
pracę w poniedziałek czyli użył tych wszystkich ciemnych kolorów, nie powinno
mnie to interesować, bo to nie moja sprawa, ale to już było niekontrolowane,
zastanawia mnie to i byłem tym… poruszony? Spoglądam wymownie na Nialla,
chłopak rozumie o co mi chodzi, ale jedynie wzrusza ramiona w geście nie
wiedzy. „Nie zaprzątaj sobie tym głowy, nie wiesz co namalował.” doradzała mi
podświadomość, no tak, nie wiem co namalował, może to nie było coś strasznego,
wręcz przeciwnie, na przykład.. sam nie wiem, jakiś szaro-czarny pies? Czemu
nie. Włączam ponownie uwagę na słowa pana Antoniego, bierze on do ręki kartkę i
długopis, przypatruje się naszej klasie i zaczyna coś pisać. Po paru chwilach kończy
i zwraca się do nas.
-Dzisiaj
podzielimy się w grupy.- wszyscy jesteśmy nieco zaskoczeni, tylko trochę, ale
bardziej zastanawia nas z kim będziemy pracować, mam małą nadzieję, że zostanę
połączony w parze z Harrym.- Alex i Jennifer, Olvier i Sam, Louis i Niall, Ray
i Natalie, Rose i Julie, Danny i Harry.- skończył czytać listę, ja i Niall
przybijamy sobie piątki, zapowiada się nie tylko najlepszy obraz ale też
najwięcej zabawy.
Mała
część mnie żałuje, że nie mogę być z Harrym, ale kiedy popatrzyłem się w jego
stronę i ujrzałem jak razem z Dannym cieszą się ze wspólnej pracy, cały żal
zniknął, widać że chłopak ma dobre towarzystwo, a ja w ogóle go nie interesuje,
ani trochę. Uśmiecham się do Nialla i zapewniam że nasz obraz zawiśnie na
ścianie, a Harry? Hm… niech sobie radzi.
____________________________
Rozdział dwa!
Mam nadzieję, że się spodobał jest nieco krótszy od poprzedniego x
Mam nadzieję, że się spodobał jest nieco krótszy od poprzedniego x
Bardzo proszę o komentarze, one bardzo motywują.
czytasz = komentujesz