poniedziałek, 23 lutego 2015

ROZDZIAŁ 1



11 luty – środa  

Idziemy wraz z Niallem w stronę naszej akademii zaraz po skończeniu zajęć. Myślałem o tym nowym chłopaku, w klasie uśmiechał się do każdego innego studenta i puszczał oczko do dziewczyn, jednak coś w jego oczach było. Coś bardzo skryte pod wieloma maskami, a może tylko mi się wydawało?
Wchodzimy do sali, jest ona w kolorze kremowych, w rogach stoją złożone sztalugi, na ścianie są powieszone szafki na których w kubkach stoją różne rodzaje pędzli, pozostałe części ścian są zapełnione obrazami znanych malarzy lub też pracami jednych z najzdolniejszych studentów, używane sztalugi są postawione w równych od siebie odstępach, tworząc półkole na środku, każdy ma swoje wybrane miejsce które zajmuje od początku roku. Stoję przy swojej która jest prawie po środku, a na stanowisku obok mnie stoi blondyn, jesteśmy jako jedni z pierwszych, więc mamy czas odłożyć nasze torby i przygotować się na dzisiejsze lekcje. Uwielbiam te trzy dni w tygodniu kiedy mogę wciągnąć się w wir malarstwa i sztuki, od dziecka lubiłem rysować, od małych szkiców ołówkiem do malowania obrazów farbami plakatowymi. Moimi ulubionymi malarzami jest oczywiście Pablo Picasso i John Constable, ich obrazy przede wszystkim zainspirowały mnie do tworzenia własnych dzieł, mimo iż jestem jednym z lepszych którzy tutaj uczęszczają to, nie pokazuje nikomu swoich prac, które trzymam u siebie w domu, jedynie Niall o nich wie. Cieszę się, że mogę z nim dzielić moją pasję, poza tym on sam dobrze sobie radzi z pędzlem i potrafi stworzyć kuszące oko obrazy. Lubię to robić, naprawdę, patrzeć jak różnokolorowe smugi farb z białego płótna tworzą pejzaż, niesamowity obraz. Każde dzieło artysty ma coś w sobie, piękny obraz jest malowany z uczuciem, przedstawia obecny stan i duszę artysty. Każdy ma w sobie zagadkę, Sam w swoich pracach umieszcza coraz częściej na drugim planie zakochaną parę lub też papugi nierozłączki, przypatrując się jej dziełom można wywnioskować, że poznała kogoś nowego i ich relacja idzie w naprawdę dobrą stronę. Olivier który właśnie wszedł do klasy był człowiekiem cichym i spokojnym, nie był popularny, a na jego obrazach zazwyczaj widnieje tylko jeden człowiek w ciemności lub pogrążony w czytaniu książki, Ray za to ukazuje pogodę ducha i duszę towarzystwa gdyż bardzo rzadko w swojej twórczości przedstawia znudzoną osobę czy też samotnego człowieka. Na naszych zajęciach rzadko, bardzo rzadko bywamy łączeni w pary, bardziej skupia się uwagę na własnej wyobraźni by w zadaniach poleconych przez nauczyciela pokazać coś swojego, nauczyć się podporządkowywać chęci innych ludzi, ale dawać coś swojego, by było autentyczne, nie ważne czy jest to pierwszoplanowa rzecz, czy jakiś mały punkt w tle. Bardziej niż malowanie krajobrazów, lubię w moich dziełach przedstawiać ludzi, zdarza się że poza zajęciami w szkole i w akademii siadam na ławce w parku i rysuje jakichś przechodni którzy mnie zainteresują. Czy to samotny pan zawsze siedzący w tym samym miejscu lub jedna z tych kobiet oczekujących na noc z innym facetem by kupić kolejną nową sukienkę. W malowaniu chodzi o to by szukać inspiracji gdzie się da, czasami jest nawet w tych najdrobniejszych rzeczach, niewidocznych na pierwszy rzut oka.
Kiedy zbliżała się godzina siedemnasta, czyli czas rozpoczęcia zajęć do klasy wszedł on. W chwili kiedy dwa dni temu zobaczyłem go w klasie moje serce pobiło dwa razy szybciej, a gdy spojrzał w moją stronę, a nasze spojrzenia się spotkały biło już pięć razy mocniej. Może to przez jego brązowe, loki które pokazują każdy kierunek mapy świata, dobrze zbudowane ciało, piękny uśmiech czy też najpiękniejsze zielone oczy. Tego dnia, wyszedł na środek klasy i przedstawił się słowami: „Mam na imię Harry Styles i przyszedłem tutaj, żeby oderwać się od codzienności.”
Chłopak idzie w stronę swojej nowej sztalugi, która stała obok Danny’ego, chłopaki nawiązali dobry kontakt i Harry nie czuł się wyobcowany, to dobrze. Patrzę ukradkiem jak odkłada swoją torbę na ziemię przy ścianie i wita się z każdy miłym uśmiechem, na pierwszy rzut oka wydaje się naprawdę fajną i pogodną osobą. Odwracam wzrok by nie przyłapał mnie na patrzeniu na niego, zawsze wiedziałem że jestem homoseksualistą  nigdy się z tym nie kryłem, taka jest natura człowieka i urodziłem się właśnie taki, to że inni mogą tego nie akceptować nie zamęcza mi głowy, ponieważ nie będę udawał że pociągają mnie kobiety, bo tak nie jest. Dobrze się z nimi dogaduje, ale na romans nie ma co liczyć, jeżeli chodzi o miłość, to dawno nie byłem w związku, w poważnym związku, ale gdy do klasy wszedł chłopak teraz rozmawiający i śmiejący się z innymi studentami ponownie poczułem to ukłucie mówiące „poznaj go”, „podejdź”, to była chyba moja podświadomość, która nie raz mi pomagała w chwili zwątpienia. Patrzę na Nialla, który bawił się telefonem, a potem na zegarek. Nauczyciel jeszcze się nie zjawił, a jest dziesięć minut po siedemnastej, wzruszam ramionami, zapewne znowu się zagadał z panią Merlin, co zdarza mu się dosyć często. Znów zwracam się w stronę Nialla, jest pochłonięty graniem w jakąś bezsensowną grę, szturcham go łokciem, a on natychmiast wyłącza urządzenie i spogląda na mnie pytającym wzrokiem.
-To jest właśnie Harry.- mówię i wymownie ruszam głową w tył. Chłopak podąża oczami za moim ruchem i unosi wysoko brwi w geście, że rozumie.
-No, Lou. Powiem ci, że miałeś rację. Jest niezły.- patrzę na niego zdziwiony. Niall uspokój się, on jest mój. Oh, co ja mówię… staram się zachować swoje dziwne myśli z tyłu głowy.
Niall szybko obraca wzrok, a ja oglądam się na czynnik który wywołał w nim taką reakcje, okazuje się to być Harry patrzący się w naszą stronę i uśmiechający się pod nosem. Jak najdelikatniej, ale też najszybciej obracam głowę, tak jak zrobił to mój przyjaciel. Na szczęścia w tej samej chwili do klasy wszedł pan Robinson, nasz nauczyciel od początku mojego uczęszczania tutaj, czyli jakieś sześć lat, odkąd wraz z rodzicami przeprowadziliśmy się do Londynu, gdy miałem szesnaście lat. Śmiechy ucichły i teraz wpatrujemy się wyczekująco na pana, który niedawno skończył czterdzieści pięć lat, ubrany jest w czarną koszulę oraz jeansy i wykłada wszystkie papiery ze swojej teczki na biurko, jest jednym z tych wyluzowanych nauczycieli i nie ma z nim „kosy”, a z racji tego jest szanowany przez uczniów.
-Witajcie moi drodzy.- wita nas, a ja uśmiecham się na miło zapowiadające się zajęcia.- Harry, jeśli nie wiesz, pamiętaj że nasze lekcje trwają wraz z przerwą trzy godziny.- zwraca mu uwagę, a chłopak jedynie przytakuję.- Wracając, chcę abyście dzisiaj narysowali pejzaż, ma on pokazywać wasze ostatnie odczucia.
Zadanie nie wydaje się trudne, przynajmniej dla mnie, wiem co czuję ostatnio, spokój i wszystko układa się w moim życiu dobrze, postanawiam że narysuję pole wiejskie blisko spokojnie płynącego strumyka, parę ptaków i drzew powiewających lekko na wietrze. Obraz wypełnia całą moja głowę i jestem nim pochłonięty, zabieram się do tworzenia, każde dzieło musi zostać skończone na jednej lekcji, tylko grupowe trwają całe dwie. Minęło parę minut, odruchowo obracam się w stronę sztalugi Harry’ego, patrzy się na płótno zamyślony, dlaczego nic nie maluje? Jego wzrok jest taki bezradny, jakby nie wiedział w jaki kolor zamoczyć pędzel, nie ma koncepcji? A może, nie wie co czuje… W każdym razie nie zanosi się na to by szybko zaczął.
-Jak ci idzie Tomlinson?- pyta pan Robinson zatrzymując się obok mnie.- Hm… całkiem nieźle. Oby tak dalej, widać że jak na razie jesteś spokojnym człowiekiem.- śmieje się, a zmarszczki pojawiają się w około jego oczu.
Następnie podchodzi do jak zawsze cichej i ubranej na czarno Jennifer, a gdy patrzy na jej paletę barw, która wypełniona jest tylko zimnymi kolorami kiwa bezradnie głową, to już tradycja. Ona po prostu jest jedną z tych punkowych dziewczyn których nikt nie rozumie, a swoje odczucia wylewa na kartkę i są ważne tylko dla niej, nie interesuje ją opinia innych. Podczas gdy ja maluje, nauczyciel albo przechadza się po klasie i obserwuje pracę innych, albo zatrzymuje się by napić się kawy którą ze sobą przyniósł. W połowie mojej pracy, akurat dzwoni dzwonek na przerwę, przyglądam się obrazowi Niall’a i uśmiecham się ciepło, jego białe płótno teraz zapełnione brązowymi kolorami, mieszającymi się z żółtymi, przedstawia domek letniskowy podczas upalnego lata. Niektórym może się wydawać, że uczniowie zmyślają swój nastrój by nie być pod kręgiem pytań, na przykład dlaczego ktoś czuje się źle, ale nie, tutaj tak nie jest, w tym miejscu każdy jest otwarty i szczery jeżeli w grę wchodzi malowanie, prawdziwy artysta maluje z uczuciem jakie się w nim kłębi i by zdobywać szczeble kariery oraz umiejętności trzeba być uczciwym. Pogodziliśmy się z tym i nikt nikogo nie udaję. Uwielbiam to miejsce, tutaj mogę być po prostu sobą.

Przerwa dziesięciominutowa szybko minęła, przez ten czas większość czasu, praktycznie cały, z mini wyjściem do toalety spędziłem jak zawsze na gadaniu z Niallem. Jednak w pewnym momencie, kiedy większość uczniów wyszła na zewnątrz lub była pochłonięta rozmowami i nie zwracała uwagi na nic innego, ja dostrzegłem że Robinson rozmawia z Harrym i jego mina jest niepocieszona, jakby zmartwiona, podszedłem bliżej, ale tak aby mnie nie zauważyli.
-Harry, dlaczego twoja kartka jest prawie pusta?- zapytał, a chłopak tylko wzruszył nonszalancko ramionami.
-Po prostu nie wiem co narysować.
-A wiesz co czujesz?- to pytanie zatkało jakby chłopaka.
-Tak, wiem i zaraz zabiorę się do malowania.- uśmiechnął się jak dziecko.
-No dobrze.- szybko wróciłem na swoje miejsce jak gdyby nigdy nic, a Niall tylko starał się powstrzymać śmiech, szturchnąłem go w brzuch.
Studenci zaczęli zbierać się ponownie do klasy i kończyć swoje dzieła. Połowa osób już skończyła, ja jeszcze uzupełniam detale, gdy mój obraz jest gotowy a do końca zajęć zostało piętnaście minut, myślę w tym czasie o wyglądzie chłopaka z burzą włosów, jest on naprawdę niecodziennej urody i grzechem byłoby powiedzieć, że nie jest pociągający, zdążyłem zauważyć, że nie jedna dziewczyn patrzyła na niego ukradkiem lub puszczała oczko, co… niestety -dla mnie- czasami odwzajemniał.
Lekcje dobiegły końca, pan Robinson zbiera wszystkie prace jak zawsze i jako jeden z pierwszych wychodzi z pokoju, robi to bardzo często, jednak rzadko kiedy kogoś to interesowało. Ja i Niall jesteśmy gotowi do wyjścia, Harry’ego dawno nie ma w klasie, jednak zostawił swoją nie posprzątaną paletę, oh… dlaczego znajdują się na niej tylko czarny, biały oraz szary kolor? 

___________________________
______________
Witam z pierwszym rozdziałem! 
Dziękuje strasznie za tyle wejść i komentarzy pod prologiem!
Mam nadzieję, ze pierwszy rozdział się wam spodobał i was nie zawiodłam :) 
Proszę o komentarze x 

czytasz + komentujesz = mnie motywujesz x

2 komentarze:

  1. świetny rozdział. czekam na nn xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, masz pomysł. Jednak chciałabym dać ci małą wskazówkę. Kiedy piszesz zdania są one dość długie i mają za dużo poszczególnych elementów. Nie wpychaj wszystkiego w jedno zdanie tylko podziel to na poszczególne. Wtedy ółatwiej się wszystko czyta. Na przykład to zdanie: ''W połowie mojej pracy, akurat dzwoni dzwonek na przerwę, przyglądam się obrazowi Niall’a i uśmiecham się ciepło, jego białe płótno teraz zapełnione brązowymi kolorami, mieszającymi się z żółtymi, przedstawia domek letniskowy podczas upalnego lata'' lepiej brzmiałoby: ''W połowie mojej pracy akurat dzwoni dzwonek na przerwę. Przyglądam się obrazowi Niall’a i uśmiecham się ciepło. Jego białe płótno, teraz zapełnione brązowymi kolorami, mieszającymi się z żółtymi, przedstawia domek letniskowy podczas upalnego lata.'' Od razu lepiej :) Mam nadzieję, że cię tym nie uraziłam, a tylko pomogłam :D
    Malu x

    OdpowiedzUsuń