11 luty – środa
Idziemy
wraz z Niallem w stronę naszej akademii zaraz po skończeniu zajęć. Myślałem o
tym nowym chłopaku, w klasie uśmiechał się do każdego innego studenta i puszczał
oczko do dziewczyn, jednak coś w jego oczach było. Coś bardzo skryte pod
wieloma maskami, a może tylko mi się wydawało?
Wchodzimy
do sali, jest ona w kolorze kremowych, w rogach stoją złożone sztalugi, na
ścianie są powieszone szafki na których w kubkach stoją różne rodzaje pędzli,
pozostałe części ścian są zapełnione obrazami znanych malarzy lub też pracami
jednych z najzdolniejszych studentów, używane sztalugi są postawione w równych
od siebie odstępach, tworząc półkole na środku, każdy ma swoje wybrane miejsce
które zajmuje od początku roku. Stoję przy swojej która jest prawie po środku,
a na stanowisku obok mnie stoi blondyn, jesteśmy jako jedni z pierwszych, więc
mamy czas odłożyć nasze torby i przygotować się na dzisiejsze lekcje. Uwielbiam
te trzy dni w tygodniu kiedy mogę wciągnąć się w wir malarstwa i sztuki, od
dziecka lubiłem rysować, od małych szkiców ołówkiem do malowania obrazów
farbami plakatowymi. Moimi ulubionymi malarzami jest oczywiście Pablo Picasso i
John Constable, ich obrazy przede wszystkim zainspirowały mnie do tworzenia
własnych dzieł, mimo iż jestem jednym z lepszych którzy tutaj uczęszczają to,
nie pokazuje nikomu swoich prac, które trzymam u siebie w domu, jedynie Niall o
nich wie. Cieszę się, że mogę z nim dzielić moją pasję, poza tym on sam dobrze
sobie radzi z pędzlem i potrafi stworzyć kuszące oko obrazy. Lubię to robić,
naprawdę, patrzeć jak różnokolorowe smugi farb z białego płótna tworzą pejzaż,
niesamowity obraz. Każde dzieło artysty ma coś w sobie, piękny obraz jest
malowany z uczuciem, przedstawia obecny stan i duszę artysty. Każdy ma w sobie
zagadkę, Sam w swoich pracach umieszcza coraz częściej na drugim planie
zakochaną parę lub też papugi nierozłączki, przypatrując się jej dziełom można
wywnioskować, że poznała kogoś nowego i ich relacja idzie w naprawdę dobrą
stronę. Olivier który właśnie wszedł do klasy był człowiekiem cichym i
spokojnym, nie był popularny, a na jego obrazach zazwyczaj widnieje tylko jeden
człowiek w ciemności lub pogrążony w czytaniu książki, Ray za to ukazuje pogodę
ducha i duszę towarzystwa gdyż bardzo rzadko w swojej twórczości przedstawia
znudzoną osobę czy też samotnego człowieka. Na naszych zajęciach rzadko, bardzo
rzadko bywamy łączeni w pary, bardziej skupia się uwagę na własnej wyobraźni by
w zadaniach poleconych przez nauczyciela pokazać coś swojego, nauczyć się
podporządkowywać chęci innych ludzi, ale dawać coś swojego, by było
autentyczne, nie ważne czy jest to pierwszoplanowa rzecz, czy jakiś mały punkt
w tle. Bardziej niż malowanie krajobrazów, lubię w moich dziełach przedstawiać
ludzi, zdarza się że poza zajęciami w szkole i w akademii siadam na ławce w
parku i rysuje jakichś przechodni którzy mnie zainteresują. Czy to samotny pan
zawsze siedzący w tym samym miejscu lub jedna z tych kobiet oczekujących na noc
z innym facetem by kupić kolejną nową sukienkę. W malowaniu chodzi o to by
szukać inspiracji gdzie się da, czasami jest nawet w tych najdrobniejszych
rzeczach, niewidocznych na pierwszy rzut oka.
Kiedy
zbliżała się godzina siedemnasta, czyli czas rozpoczęcia zajęć do klasy wszedł on. W chwili kiedy dwa dni temu
zobaczyłem go w klasie moje serce pobiło dwa razy szybciej, a gdy spojrzał w
moją stronę, a nasze spojrzenia się spotkały biło już pięć razy mocniej. Może
to przez jego brązowe, loki które pokazują każdy kierunek mapy świata, dobrze
zbudowane ciało, piękny uśmiech czy też najpiękniejsze zielone oczy. Tego dnia,
wyszedł na środek klasy i przedstawił się słowami: „Mam na imię Harry Styles i
przyszedłem tutaj, żeby oderwać się od codzienności.”
Chłopak
idzie w stronę swojej nowej sztalugi, która stała obok Danny’ego, chłopaki
nawiązali dobry kontakt i Harry nie czuł się wyobcowany, to dobrze. Patrzę
ukradkiem jak odkłada swoją torbę na ziemię przy ścianie i wita się z każdy
miłym uśmiechem, na pierwszy rzut oka wydaje się naprawdę fajną i pogodną
osobą. Odwracam wzrok by nie przyłapał mnie na patrzeniu na niego, zawsze
wiedziałem że jestem homoseksualistą
nigdy się z tym nie kryłem, taka jest natura człowieka i urodziłem się
właśnie taki, to że inni mogą tego nie akceptować nie zamęcza mi głowy,
ponieważ nie będę udawał że pociągają mnie kobiety, bo tak nie jest. Dobrze się
z nimi dogaduje, ale na romans nie ma co liczyć, jeżeli chodzi o miłość, to
dawno nie byłem w związku, w poważnym związku, ale gdy do klasy wszedł chłopak
teraz rozmawiający i śmiejący się z innymi studentami ponownie poczułem to
ukłucie mówiące „poznaj go”, „podejdź”, to była chyba moja podświadomość, która
nie raz mi pomagała w chwili zwątpienia. Patrzę na Nialla, który bawił się
telefonem, a potem na zegarek. Nauczyciel jeszcze się nie zjawił, a jest
dziesięć minut po siedemnastej, wzruszam ramionami, zapewne znowu się zagadał z
panią Merlin, co zdarza mu się dosyć często. Znów zwracam się w stronę Nialla,
jest pochłonięty graniem w jakąś bezsensowną grę, szturcham go łokciem, a on
natychmiast wyłącza urządzenie i spogląda na mnie pytającym wzrokiem.
-To
jest właśnie Harry.- mówię i wymownie ruszam głową w tył. Chłopak podąża oczami
za moim ruchem i unosi wysoko brwi w geście, że rozumie.
-No,
Lou. Powiem ci, że miałeś rację. Jest niezły.- patrzę na niego zdziwiony. Niall
uspokój się, on jest mój. Oh, co ja mówię… staram się zachować swoje dziwne
myśli z tyłu głowy.
Niall
szybko obraca wzrok, a ja oglądam się na czynnik który wywołał w nim taką
reakcje, okazuje się to być Harry patrzący się w naszą stronę i uśmiechający
się pod nosem. Jak najdelikatniej, ale też najszybciej obracam głowę, tak jak
zrobił to mój przyjaciel. Na szczęścia w tej samej chwili do klasy wszedł pan
Robinson, nasz nauczyciel od początku mojego uczęszczania tutaj, czyli jakieś
sześć lat, odkąd wraz z rodzicami przeprowadziliśmy się do Londynu, gdy miałem szesnaście
lat. Śmiechy ucichły i teraz wpatrujemy się wyczekująco na pana, który niedawno
skończył czterdzieści pięć lat, ubrany jest w czarną koszulę oraz jeansy i
wykłada wszystkie papiery ze swojej teczki na biurko, jest jednym z tych
wyluzowanych nauczycieli i nie ma z nim „kosy”, a z racji tego jest szanowany
przez uczniów.
-Witajcie
moi drodzy.- wita nas, a ja uśmiecham się na miło zapowiadające się zajęcia.-
Harry, jeśli nie wiesz, pamiętaj że nasze lekcje trwają wraz z przerwą trzy
godziny.- zwraca mu uwagę, a chłopak jedynie przytakuję.- Wracając, chcę
abyście dzisiaj narysowali pejzaż, ma on pokazywać wasze ostatnie odczucia.
Zadanie
nie wydaje się trudne, przynajmniej dla mnie, wiem co czuję ostatnio, spokój i
wszystko układa się w moim życiu dobrze, postanawiam że narysuję pole wiejskie
blisko spokojnie płynącego strumyka, parę ptaków i drzew powiewających lekko na
wietrze. Obraz wypełnia całą moja głowę i jestem nim pochłonięty, zabieram się
do tworzenia, każde dzieło musi zostać skończone na jednej lekcji, tylko
grupowe trwają całe dwie. Minęło parę minut, odruchowo obracam się w stronę
sztalugi Harry’ego, patrzy się na płótno zamyślony, dlaczego nic nie maluje?
Jego wzrok jest taki bezradny, jakby nie wiedział w jaki kolor zamoczyć pędzel,
nie ma koncepcji? A może, nie wie co czuje… W każdym razie nie zanosi się na to
by szybko zaczął.
-Jak
ci idzie Tomlinson?- pyta pan Robinson zatrzymując się obok mnie.- Hm… całkiem
nieźle. Oby tak dalej, widać że jak na razie jesteś spokojnym człowiekiem.- śmieje
się, a zmarszczki pojawiają się w około jego oczu.
Następnie
podchodzi do jak zawsze cichej i ubranej na czarno Jennifer, a gdy patrzy na
jej paletę barw, która wypełniona jest tylko zimnymi kolorami kiwa bezradnie
głową, to już tradycja. Ona po prostu jest jedną z tych punkowych dziewczyn
których nikt nie rozumie, a swoje odczucia wylewa na kartkę i są ważne tylko
dla niej, nie interesuje ją opinia innych. Podczas gdy ja maluje, nauczyciel
albo przechadza się po klasie i obserwuje pracę innych, albo zatrzymuje się by
napić się kawy którą ze sobą przyniósł. W połowie mojej pracy, akurat dzwoni
dzwonek na przerwę, przyglądam się obrazowi Niall’a i uśmiecham się ciepło,
jego białe płótno teraz zapełnione brązowymi kolorami, mieszającymi się z
żółtymi, przedstawia domek letniskowy podczas upalnego lata. Niektórym może się
wydawać, że uczniowie zmyślają swój nastrój by nie być pod kręgiem pytań, na
przykład dlaczego ktoś czuje się źle, ale nie, tutaj tak nie jest, w tym
miejscu każdy jest otwarty i szczery jeżeli w grę wchodzi malowanie, prawdziwy
artysta maluje z uczuciem jakie się w nim kłębi i by zdobywać szczeble kariery
oraz umiejętności trzeba być uczciwym. Pogodziliśmy się z tym i nikt nikogo nie
udaję. Uwielbiam to miejsce, tutaj mogę być po prostu sobą.
Przerwa
dziesięciominutowa szybko minęła, przez ten czas większość czasu, praktycznie
cały, z mini wyjściem do toalety spędziłem jak zawsze na gadaniu z Niallem.
Jednak w pewnym momencie, kiedy większość uczniów wyszła na zewnątrz lub była
pochłonięta rozmowami i nie zwracała uwagi na nic innego, ja dostrzegłem że
Robinson rozmawia z Harrym i jego mina jest niepocieszona, jakby zmartwiona,
podszedłem bliżej, ale tak aby mnie nie zauważyli.
-Harry,
dlaczego twoja kartka jest prawie pusta?- zapytał, a chłopak tylko wzruszył
nonszalancko ramionami.
-Po
prostu nie wiem co narysować.
-A
wiesz co czujesz?- to pytanie zatkało jakby chłopaka.
-Tak,
wiem i zaraz zabiorę się do malowania.- uśmiechnął się jak dziecko.
-No
dobrze.- szybko wróciłem na swoje miejsce jak gdyby nigdy nic, a Niall tylko
starał się powstrzymać śmiech, szturchnąłem go w brzuch.
Studenci
zaczęli zbierać się ponownie do klasy i kończyć swoje dzieła. Połowa osób już
skończyła, ja jeszcze uzupełniam detale, gdy mój obraz jest gotowy a do końca
zajęć zostało piętnaście minut, myślę w tym czasie o wyglądzie chłopaka z burzą
włosów, jest on naprawdę niecodziennej urody i grzechem byłoby powiedzieć, że
nie jest pociągający, zdążyłem zauważyć, że nie jedna dziewczyn patrzyła na
niego ukradkiem lub puszczała oczko, co… niestety -dla mnie- czasami
odwzajemniał.
Lekcje
dobiegły końca, pan Robinson zbiera wszystkie prace jak zawsze i jako jeden z
pierwszych wychodzi z pokoju, robi to bardzo często, jednak rzadko kiedy kogoś
to interesowało. Ja i Niall jesteśmy gotowi do wyjścia, Harry’ego dawno nie ma w
klasie, jednak zostawił swoją nie posprzątaną paletę, oh… dlaczego znajdują się
na niej tylko czarny, biały oraz szary kolor?
___________________________
______________
Witam z pierwszym rozdziałem!
Dziękuje strasznie za tyle wejść i komentarzy pod prologiem!
Mam nadzieję, ze pierwszy rozdział się wam spodobał i was nie zawiodłam :)
Proszę o komentarze x
czytasz + komentujesz = mnie motywujesz x
świetny rozdział. czekam na nn xx
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, masz pomysł. Jednak chciałabym dać ci małą wskazówkę. Kiedy piszesz zdania są one dość długie i mają za dużo poszczególnych elementów. Nie wpychaj wszystkiego w jedno zdanie tylko podziel to na poszczególne. Wtedy ółatwiej się wszystko czyta. Na przykład to zdanie: ''W połowie mojej pracy, akurat dzwoni dzwonek na przerwę, przyglądam się obrazowi Niall’a i uśmiecham się ciepło, jego białe płótno teraz zapełnione brązowymi kolorami, mieszającymi się z żółtymi, przedstawia domek letniskowy podczas upalnego lata'' lepiej brzmiałoby: ''W połowie mojej pracy akurat dzwoni dzwonek na przerwę. Przyglądam się obrazowi Niall’a i uśmiecham się ciepło. Jego białe płótno, teraz zapełnione brązowymi kolorami, mieszającymi się z żółtymi, przedstawia domek letniskowy podczas upalnego lata.'' Od razu lepiej :) Mam nadzieję, że cię tym nie uraziłam, a tylko pomogłam :D
OdpowiedzUsuńMalu x